Tematy

Antyglobalizacja (9) Architektura (16) Feminizm (18) Film (28) Filozofia (13) Fotografia (70) Historia (29) Jadłopodawcy (3) Literatura (11) Ludzie (85) Malarstwo (12) Media (83) Memy (39) MojeFoto (50) Morze (23) Muzyka (13) Natura (14) Nauka (2) No comment (3) Opera (2) Polityka (70) Praca (18) Prawo (15) Psychologia (19) Religia (10) Rosja (13) Rzeźba (8) Starożytność (9) Sztuka (2) Świnoujście (37) Teatr (5) Warszawa (18) Wehikuły (23) Zdrowie (2) Zwierzęta (15)

piątek, 29 marca 2013

Absolutna grafika

" - Ja i tak nie zrezygnuję ze swojej dziewczyny - powiedział. - Ona przyniosła sławę grafice czeskiej dlatego, że była bezpłciowa. I co by mi przyszło, gdybym miał normalną kobietę? Kochalibyśmy się, ale z absolutną grafiką byłby klops. "
Bohumil Hrabal

sobota, 23 marca 2013

"AMERICAN BEAUTY" 1999

Właśnie obejrzałam ukochany uwielbiany "American Beauty" z Kevinem Spacey. Ten gość to geniusz. Podobno jest teraz szefem teatru w Anglii. Śmieszne. Każda jego rola to perełka ludzkich odczuć. Jest na ekranie człowiekiem takim jak ja czy ty, nie utożsamia się z pokoleniem czy postacią. On jest danym człowiekiem. Pełna naturalność. Jest taki wyrazisty, szczery. W ogóle cały ten film jest magiczny. Idealnie dopracowany, umiejętnie poprowadzony. I muzyka jako narrator. Zdjęcia po różnym kątem, spowalniane klatki, choreografia. Wszystko perfect. Można się zanurzyć. Odpocząć po tym wszystkim co się dzieje w Polsce. Scenariusz jest bardzo mądry. To rzadkość w Hollywood. Film chwyta za serce. Raczej za jaja. Siedzi w  głowie jak rak i mnoży się w wielomyślowe ciągi. Potem to wszystko się tak rozszczepia i przechodzi w fazę kategoryzacji. Nie można przechwalić American Beauty. Jest okropnie smutny to prawda, nie pozbawiony jednak elementów humorystycznych-sceny jak Spacey rzuca szparagami o ścianę i w Mac Donaldzie. Acha, i pełno sexu. Wszędzie. Ale nie tarzania się w pościeli i pokazywanie genitaliów, tylko prawdziwy erotyczny trans. Spacey, który ćwiczy w garażu i potem siedzi napalony w  kuchni i podrywa nastolatkę. Pycha. To właśnie jest sexowne. I piękne Spacey był sexowny. Cholerni aktorzy doprowadzają nas biedne do orgazmu. Instynkt pierwotny. Ale ja bym jej nie oszczędziła, gdybym była w podobnej sytuacji to poszłabym na całość-jako facet. Nie wytrzymałabym. No, ale przy takiej żonie i córce... Ten chłopak córki był niezły, miał niesamowite oczy, jak gwiazdy srebrne promienne. Poza tym był odjechany-to pozytyw. Jak oni wszyscy. Dlatego mnie ten film pociąga.
*AMERICAN BEAUTY" 1999 USA, reż. Sam Mendes, wyk.Kevin Spacey, Annette Bening, Thora Birch, Wes Bentley, Mena Suvari, Peter Gallagher, Chris Cooper. Nagrody: m.in. 5 Oscarów=dla najlepszego filmu, najlepszego reżysera, najlepszego aktora pierwszoplanowego, najlepszego scenariusza i najlepszych zdjęć. 3 Złote Globy=najlepszy film, reżyseria i scenariusz.*

To właśnie jest w filmie najwspanialsze-daje wizję, obraz nas. Padają zarzuty, że zubaża nas kino, książki pobudzają wyobraźnię, i te pe. Pierdoły do sześcianu! Wyobraźnię albo się ma albo nie. Kino daje możliwości pokazania wszystkiego. I dlatego bardziej przemawia do nas. To jakby nasz realny świat, lekko przerobiony, zbrzydzony czy upiększony, ale nasz. Można wyjść i nie wracać przez wiele godzin. Do własnego życia. Film stwarza nowe horyzonty, jakich nie da żadna książka, obraz czy rzeźba. Podtrzymuje życie ludziom, którzy już dawno umarli. Oni wciaż są: chodzą, śmieją się. Każdy kto umawiał sie na randkę w ciemno, wie, że zdjęcie nie oddaje wyglądu człowieka. Inaczej, człowiek to nie zdjęcie. "Ceci n'est pas une pipe-to nie jest fajka", twierdził Magritte. Film odrywa nas od ziemi. Książka jest statyczna, jest wspaniała, ale inna. Film nas uskrzydla, to królowa Muz. Zawiera w sobie właściwie wszystko. Chcemy zbudować drugi świat. Bo w tym nie daje się żyć. Nie umiemy żyć. Nie dają nam żyć. Chcemy uciec, wymigać się od rzeczywistości. Zapomnieć. Wejść w inny wymiar. Iluż z nas ma fascynujące bogate piękne dobre życie? No? Ucieczka jest konieczna, aby nie zwariować. Jedni piją, inni ćpają, a ja oglądam filmy.
Dokładnie w tej chwili śpiewam sobie "I pray pray more each day, cos' we love you Mr Moonlight." A jest 1:35 i czarna noc z połową rogalika za chmurami od zachodniej strony.

środa, 20 marca 2013

Duo des fleurs z "LAKME" Delibesa


Duo des fleurs, czyli Kwiatowy Duet to jeden z najsłynniejszych duetów w historii opery. Lakme, córka bramina i kapłanka oraz jej służąca Mallika, zbierają kwiaty nad rzeką, aby ozdobić nimi świątynię. Duet rozpoczyna się od słów „Viens, Mallika...”, a nieziemski efekt daje wspólne brzmienie dwóch anielskich głosów kobiecych, sopranu Lakme: „Dome epais le jasmin...” (Pod grubą kopułą jaśmin) i mezzosopranu Malliki: „Sous le dome epais ou le blanc jasmin...” (Pod grubą kopułą gdzie biały jaśmin).
Prezentowane nagranie zostało zarejestrowane w 1967 roku, wystąpiły: australijska sopranistka koloraturowa, określana mianem „głosu stulecia” Joan Sutherland oraz francuska mezzosopranistka Jane Berbie.
Duo des fleurs pochodzi z opery „Lakme” francuskiego kompozytora Leo Delibesa, którą napisał w latach 1881-1882, a po raz pierwszy wystawiono ją w 1883 roku. „Lakme” to historia nieszczęśliwej miłości hinduskiej kapłanki, tytułowej Lakme, do oficera brytyjskiej armii Geralda. Miłość czy obowiązek? Gerald wybiera obowiązek i odchodzi, Lakme miłość, więc musi umrzeć.

wtorek, 19 marca 2013

Bycie sobą

Nie można ze sobą walczyć, bo zawsze się przegra. Jesteśmy jacy jesteśmy. Im dłużej będziemy zakładać maskę, negować siebie, tym większy będzie opór „ja”. Poznanie siebie i zaakceptowanie siebie to właśnie jest wolność. Trudne do osiągnięcia, ale nie niemożliwe. Nie ma rzeczy niemożliwych.
Zawsze się zastanawiam na ile ludzie występujący w programach „Umiem tańczyć” czy „Mam głos” są sobą. Czy są tylko kopistami sławnych poprzedników czy naprawdę wyrażają siebie? Czy pożądają sławy i pieniędzy? A może nie potrafią inaczej – to całe ich życie?
Cieszę się z boomu talentów, ludzi w różnym wieku, chociaż przeważają młodzi. Taka różnorodność daje wytchnienie po zamerykanizowanych klonach. Po latach stagnacji, szarości i unifikacji możemy/mogę wybrać co chcę oglądać, słuchać, czytać. A artyści albo zostaną przemieleni przez showbiznes i spadną do roli twórców niszowych lub znikną w pomrokach dziejów, albo wygrają i ustanowią nowe wzorce, nową jakość. Czego im życzę z całego serca. I sobie też.

poniedziałek, 18 marca 2013

Warszawa stolicą Polski od 417 lat!

18 marca 1596 roku Warszawa, decyzją króla Zygmunta III Wazy, stała się stolicą Rzeczypospolitej. Powodem przeniesienia siedziby królewskiej z Krakowa była zmiana polityki polskiej, od połowy XVI wieku skierowanej ku Litwie i Bałtykowi, a dodatkowa za panowania Zygmunta III koncentrującej się na staraniach o sukcesję szwedzką. Od tej chwili w Warszawie skupiać się będzie życie polityczne, administracyjne, gospodarcze i kulturalne wielonarodowościowej Rzeczypospolitej.
Dumna Warszawo, w ostatniej wojnie światowej, nie poddałaś się wrogom jak służalczy Paryż i zapłaciłaś za to okrutną cenę. Zrównano Cię z ziemią, ograbiono i skonfigurowano wedle obcych wzorców. Ale przetrwałaś! Może nie jest bajecznie, ale jest kolorowo. Jesteśmy u siebie. I dalej jesteśmy stolicą.
W naszym domu mówiło się „jakiś absztyfikant przyszedł do ciebie” i „no patrz jaka mazepa”, piło herbatkie, wtrajało kurczaka w Wielkanoc i pańską skórkę w Zaduszki pod Powązkami, używało wihajstra do naprawiania roweru i słuchało ciotki, która jeździła dryndą w latach 30.
Od 417 lat my Warszawiacy możemy cieszyć się z bycia centralnym miejscem Polski. Posiadamy przywileje, lecz ciążą na nas i obowiązki. Pamiętajcie o tym!

Kolumna Zygmunta na Placu Zamkowym

niedziela, 17 marca 2013

"WOJNA POLSKO-RUSKA" 2009

Recenzja filmu:

Borys Szyc jest dobrze zbudowany, tam też.
P.S. Sonia Bohosiewicz perfecto.

*"Wojna polsko-ruska" 2009 Polska, reż. Xawery Żuławski, wyk. Borys Szyc, Sonia Bohosiewicz, Ewa Kasprzyk, Magdalena Czerwińska, Maria Strzelecka, Michał Czernecki, Anna Prus, Roma Gąsiorowska.*

piątek, 15 marca 2013

Mądrość Indian JUPIKO

Indianie Jupiko, Jupikowie, z obszaru Subarktyki są rdzennymi mieszkańcami Ameryki Północnej. Słowo „Jupik” w tamtejszym języku oznacza „prawdziwy człowiek”. Po wielu latach prześladowań ze strony Jezuitów oraz rządu Stanów Zjednoczonych kultura Jupików na szczęście przetrwała dzięki szamanom oraz plemiennej tradycji.
Prezentowane poglądy pochodzą od Rity Pitka Blumenstein, członkini starszyzny ludu Jupików z Alaski i certyfikowanej tradycyjnej lekarki:
"Bóg powiedział mi, że wszystkiego jest pod dostatkiem, a jedynym sposobem, aby doświadczyć obfitości jest przebaczenie."
"Trzymanie się negatywnych emocji powoduje raka i inne choroby. Uzdrawiamy się nie tylko dla siebie, ale dla całego wszechświata. Pierwotną przyczyną każdej choroby jest to, że nie pamiętamy kim jesteśmy. Istotne jest, aby pozwolić sobie wiedzieć to co naprawdę już wiemy, zamiast zmuszać się do bycia kimś innym. Jeśli jest zbyt wiele takiego dążenia, nie rozpoznajemy tego czego rzeczywiście pragniemy, nawet jeśli pojawia się to tuż przed nosem."
"Starszyzna zawsze podkreślała, aby nie polegać tylko na intelekcie lub tylko na uczuciach. Niektórzy ludzie myślą i nie czują, podczas gdy inni czują, a nie myślą. Myślenie i czucie zawsze sobie towarzyszą. W naszej społeczności dzieci od wczesnych lat są nauczane, że kiedy o czymś myślą, muszą to także poczuć. A kiedy coś odczuwają, powinny to również przemyśleć."
"Uprzejmości uczyliśmy się w domu rodzinnym. W naszej kulturze jej oznaką jest niezadawanie zbędnych pytań. Starszyzna zawsze powtarza, ab po prostu słuchać, a odpowiedzi pojawią się same. Owszem mogą nadejść nawet po roku, ale to jest w porządku. Odpowiedź przychodzi, kiedy jest potrzebna. Ja jednak zachęcam młodych ludzi do zadawania pytań, według mnie to część procesu uczenia."
"Emocje stają się fizycznością, a fizyczność staje się emocjonalnością. Prawdziwe uzdrawianie to wewnętrzne obnażanie."
"Problemy fizyczne wywodzą się z tych wszystkich ukrytych spraw, każdej emocjonalnej rany i niewyrażonych w pełni uczuć. Dzieje się tak, kiedy zapominamy kim jesteśmy."
"Zmuszamy się zamiast pozwalać. Musimy żyć w pośpiechu, bardziej się starać, zadowalać kogoś, być silnym. To wszystko niepotrzebna presja. Prawdziwe pozwalanie to bycie sobą. Aby coś zrobić należy dać sobie czas, wziąć pod uwagę siebie, uszanować i być otwartym na spełnianie własnych potrzeb. W taki sposób sam stajesz się uzdrowicielem, poznajesz siebie i możesz się tym dzielić."
"Współczesne problemy rodzą się z tego, że za bardzo poszukujemy i zadajemy zbyt wiele pytań. Szukamy odpowiedzi, ale kiedy już się pojawią, wcale ich nie słuchamy. Nie przyjmujemy odpowiedzi i nie pozwalamy sobie zastanowić się nad nimi."
"Nic nie należy do nas. Każdy znalazł się tutaj, aby służyć wszechświatu. Czas mija bardzo szybko. Wszystko się zmienia, poza Ziemią na której żyjemy. A kiedy ona ulega przemianie, musimy to zaakceptować. Nic nie można z tym zrobić. Kiedy Matka Ziemia pokazuje, że jest zagniewana, przemienia to nas wszystkich. Babcia nauczyła mnie dawno temu, że stajesz się prawdziwym człowiekiem, kiedy uczysz się akceptować i odpuszczać. Jesteśmy tutaj dla wszechświata. Urodziliśmy się na tej planecie, aby jej służyć."
"Według mnie, kiedy ktoś ma zimne serce, zawsze będzie mu zimno. Z drugiej strony ciepło w sercu sprawia, że wszędzie jest ciepło. Przyjedźcie na Alaskę, a my was ogrzejemy!"

czwartek, 14 marca 2013

Dyskryminacja kobiet w dobie kryzysu - raport UE

Raport Eurobarometru (Badania Opinii Publicznej UE) nt. „Kobiety a nierówne traktowanie płci w kontekście kryzysu” przeprowadzone w lutym 2013 roku we wszystkich krajach Unii wskazują, że w Polsce dyskryminacja ze względu na płeć jest na poziomie średniej europejskiej.
Największe różnice wystąpiły w pytaniach dotyczących zatrudnienia kobiet i mężczyzn.
Aż 46% Polaków uważa, że fakt posiadania dzieci przez kobietę jest istotny dla pracodawcy, gdy w przypadku mężczyzn myśli tak tylko 6%. To bardzo duża dysproporcja. Wynika z tego, że z jednej strony ciężar opieki nad potomstwem spada w Polsce głównie na matki, z drugiej mają one mniejsze szanse na znalezienie pracy niż ojcowie. Błędne koło. Wyniki innych krajów: Rumunia 23% (jeden z najbardziej zaludnionych państw Europy-sic!), Czechy 62%.
36% Polaków jest przekonanych, że aparycja i wygląd ma znaczenie, gdy kobieta stara się o pracę, w odniesieniu do mężczyzn sądzi tak 14%. Czyli brzydki sprzedawca sprzeda tyle samo produktów co piękna kobieta. A piękna sekretarka poradzi sobie tak samo z zadaniami jak brzydki mężczyzna. ???Naprawdę??? Pozostałe państwa: 13% Dania, 47% Grecja i Rumunia.
Jedynie 16% Polaków ocenia, że doświadczenie zawodowe kobiet biorą pod uwagę przyszli szefowie, a aż 38%, że tak się dzieje, kiedy chodzi o mężczyzn. Co z tego wynika każdy widzi chociażby w rządzie i biznesie. Proponuję zamianę, więcej przystojnych panów i więcej kompetentnych pań. Porównanie z resztą Europy: 32% Dania, 58% Cypr (wnoszę z tego, że na tej uroczej wyspie jest najmniej wykwalifikowanych pracownic).
Co do wysokości pensji w dobie kryzysu, 29% Polaków jest zdania, że zaostrzyły się różnice w wynagrodzeniu kobiet i mężczyzn. Tutaj nasza korelacja płci żeńskiej (34%) do męskiej (24%) wynosi 10%. Odwieczny problem: to samo stanowisko, te same obowiązki, ten sam czas pracy, a stawki wyższe dla płci brzydkiej. Dlaczego??? Najwyższy wskaźnik ma Francja-41% (liberalna!), najniższy Malta-21%.
Czy jest się z czego cieszyć? Na pewno tak. Nie mamy tak niskich wyników jak np. Rumunia czy Holandia. Ale daleko nam do czołówki, czyli krajów skandynawskich.
Polski rząd powinien zareagować na wszelkie przejawy dyskryminacji kobiet, chociażby ze względu na to, że w naszym kraju jest to liczebniejszy elektorat o niebagatelne milion osób.

środa, 13 marca 2013

Bomba w Watykanie - nowy papież Franciszek

Nowy papież, nowe imię, nowy kontynent, nowa era. Kardynał Jorge Mario Bergoglio z Argentyny został 266 papieżem kościoła katolickiego w 5 głosowaniu, przyjmując imię Franciszka.
Zaskoczenie spore nawet dla osób duchownych, dziennikarzy i znawców problematyki katolickiej. Ja owszem stawiałam na Amerykę Środkowo-Południową, ale nie brałam purpurata Bergoglio pod uwagę ze względu na zaawansowany wiek (prawie 77 lat) oraz kolor skóry (zbyt jasny).
Co oznacza wybór tego człowieka na następcę Benedykta XVI? Na pewno zmiany.
To pierwszy papież spoza Europy. Nacisk przesunie się więc na inne kontynenty, także te, gdzie katolicy są w mniejszości. Będzie bardziej ceremonialnie, bogato i emocjonalnie, jak to obserwujemy w krajach latynoamerykańskich. Wzrośnie też znaczenie kultu Maryjnego. To znak, że Watykan się wypalił i potrzebuje ożywienia.
Były kardynał Bergoglio jest niewątpliwie osobą ambitną i wszechstronnie wykształconym humanistą. Nie boi się nowych wyzwań. Jego przeszły tryb życia wskazuje na dobry kontakt z ludźmi oraz unikanie zbędnego przepychu. Ale on zna swoją wartość i na pewno nie jest nieśmiały.
Obrane przez nowego papieża imię nosił jeden z najsłynniejszych świętych chrześcijańskich Franciszek z Asyżu, pełen łagodności opiekun ubogich, chorych, zwierząt i roślin (patron ekologii). Ale myślę, że były prymas Argentyny nawiązał głównie do św. Franciszka Ksawerego, jezuity tak jak i on, zapalonego apostoła, który „niósł dobrą nowinę” mieszkańcom Azji Południowo-Wschodniej, gdzie zakładał kolegia i kościoły (dlatego jest patronem misji katolickich). Trzeci święty, Franciszek Salezy, mistyk i filozof, był wybitnym działaczem kontrreformacji (uwaga – patron dziennikarzy). Jest to wyraźny sygnał, że kierunkiem działań namiestnika Stolicy Piotrowej będzie ewangelizacja wszelkimi środkami: z jednej strony pozyskiwanie nowych wiernych, z drugiej powstrzymanie obecnych przed ucieczką z kościoła. Mogą być nawet drobne ustępstwa, które przysłonią nieprzyjemne lub usztywnione prawa i obowiązki.
Czyli szykują się rządy owszem dyplomatyczne, bliżej ludzi, ale pomimo to, tradycyjne i zachowawcze. I cierpliwie do przodu z imieniem Chrystusa (katolickiego) na ustach.

wtorek, 12 marca 2013

DIOMEDES Kresilasa



Diomedes, król Argos, był najdzielniejszym po Achillesie bohaterem greckim w wojnie trojańskiej. Słynny z zuchwałości i męstwa, jako jedyny ze śmiertelnych walczył z bogami. Był ulubieńcem bogini Ateny.
Prezentowana rzeźba jest kopią oryginału z ok. 435 r p.n.e. Heros w patetycznej pozie patrzy zamyślony w lewo. Został ugodzony strzałą w bok, zawiązana szarfa przecinająca jego tors ochrania ranę. Na ramieniu ma przewieszony płaszcz. Możemy podziwiać wspaniale oddane wijące się włosy oraz brodę. Nos został uszkodzony. Diomedes ma przepiękne muskularne ciało, napięte mięśnie sugerują, że jest jeszcze w pobliżu pola bitewnego. Nie znamy niestety układu rąk ani nóg, nie ocalały do naszych czasów. Najprawdopodobniej wojownik opierał się na włóczni. Część badaczy sądzi jednak, że mógł nieść coś ciężkiego. Dzieło ze względu na wyjątkowe walory było przypisywane Poliktetowi, jednak najczęściej jako autora wymienia się Kresilasa.
Rzeźbiarz Kresilas z Kydonii jest znany przede wszystkim jako portrecista Peryklesa. Należał do najwybitniejszych artystów greckich V wieku p.n.e. Według niektórych poglądów był uczniem Myrona, według innych Polikteta. Jego sztuka miała oryginalny charakter, posągi posiadają charakterystyczne cechy jak spokojna linia ciała, odchylenie głowy, pewna doza melancholii oraz precyzyjnie wykrojone wargi z opuszczonymi do dołu kącikami.
Diomedesa można podziwiać obecnie w Gliptotece w Monachium.

poniedziałek, 11 marca 2013

Konklawe

Z wielkim zainteresowaniem śledzę ostatnie wydarzenia w Watykanie. Mamy niezwykłą sytuację, kiedy wybór papieża odbywa się nie jak zazwyczaj po śmierci poprzednika, ale w wyniku abdykacji Benedykta XVI.
Konklawe zacznie obrady jutro, we wtorek 12 marca 2013. 115 kardynałów może wybrać zwierzchnika kościoła katolickiego już w 1 tajnym głosowaniu, aczkolwiek do dyspozycji mają ich 30 (przeciętna liczba głosowań 3-10). Kandydat musi uzyskać 2/3 głosów swoich kolegów-hierarchów. Potem słynny biały dym z komina i uroczyste „Habemus papam”.
Tworzone są listy czarnych koni i pewniaków na władcę Stolicy Apostolskiej. Nie braknie kasandrycznych opinii o zbliżającym się końcu świata, jeśli wybrany zostanie Murzyn (prawdopodobnie kardynał Turkson z Ghany). Jako zapalona hazardzistka obstawiam purpurata z Ameryki Środkowo-Południowej, czyli kardynał Sandri z Argentyny, kardynał De Aviz z Brazylii lub kardynał Ortega z Kuby. Czy są w ogóle legalne zakłady dotyczące wyboru papieża?
W związku ze sprawą konklawe pojawia się pytanie: czy państwo kościelne ma rację bytu w XXI wieku? Nie ma. Jest sztucznym tworem. Domem duchownych jednej religii. Dlaczego nie może istnieć dom-państwo innych religii? Np. hinduizmu?
Papież jest królem, oficjalna nazwa ustroju watykańskiego to teokracja, czyli rządy kapłana/ów. W dzisiejszych czasach to rzadkość. Mamy rządy wieloosobowe: ministrów, premierów i posłów z senatorami – system parlamentarny. Jeśli nawet utrzymała się monarchia, pełni funkcje dekoracyjne, nie sprawuje realnej władzy (np. Szwecja). Następca św. Piotra ma władzę absolutną, mało tego jest także nieomylny. Zważywszy na to, że jest to taki sam człowiek jak my, dziwi to nieustanne oddawanie mu boskiej czci. Dlaczego utrzymał się ten anachroniczny relikt? Po co nam jest potrzebny? Szczególnie jeśli liczba katolików regularnie spada. Ja świetnie obyłabym się bez państwa wyznaniowego, a Watykan przekształciła w wielkie muzeum. Mamy prawo do przeszłych bogactw sztuki, do podziwiania piękna zaklętego w marmurach i płótnach.
Stolica Apostolska utrzymuje się z turystyki, nieruchomości (także tych poza granicami), konferencji oraz operacji finansowych. Podobno ma deficyt, ale nikt nie wie jaki majątek jest w rękach państwa katolickiego, jakie ma naprawdę dochody i na co je wydaje.
Urząd papieża można rozwiązać w podobny sposób jak ambasadora. Na terenie Rzymu stworzyć rodzaj ambasady w Pałacu Apostolskim (Pałacu Sykstusa V). Bo sama instytucja papieża jest wielu ludziom (nie tylko katolikom) bardzo potrzebna – jako duchowy autorytet. Ponieważ jakikolwiek autorytet jest w XXI wieku na wagę platyny.

niedziela, 10 marca 2013

Obowiązek meldunkowy

Sprawa meldunku jest problemem wielu ludzi współczesnej Polski. Rzeczywistość się zmieniła, kiedyś wychowywaliśmy się i pracowaliśmy w tej samej miejscowości do emerytury, obecnie zmieniamy adres pobytu przynajmniej trzykrotnie (miejsce urodzenia, miejsce nauki, miejsce pracy). Obowiązek meldunkowy został wprowadzony za komuny, aby skutecznie kontrolować społeczeństwo. Teraz nie ma potrzeby, aby istniał, chyba, że Państwo ma co do nas Polaków pewne ambitne plany...
Po co na meldunek dzisiaj? Między innymi, aby wyrobić dowód, wyrobić paszport, zarejestrować się w PUP i posiadać ubezpieczenie, korzystać z bezpłatnej opieki lekarskiej, założyć konto w banku i uzyskać kredyt, wypełnić deklarację podatkową w US, zarejestrować firmę, uzyskać pomoc socjalną np. z MOPS czy PCPR, zgłosić dziecko do przedszkola i do szkoły, uzyskać świadczenia z ZUS, opłacić podatek za psa, wypożyczyć książkę z biblioteki. Takie są przepisy.
Jak podaje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, obowiązek meldunkowy zostanie zniesiony dopiero 1 stycznia 2016 roku, ale ta data była już przesuwana przez premiera Tuska dwukrotnie, ostatnio z 2014. System ewidencji ludności PESEL (oraz CEPiK-ewidencja pojazdów) nie działa i dlatego nie możemy normalnie funkcjonować. Wspomniany system kosztował kilkadziesiąt milionów złotych (kilkanaście milionów złotych kosztuje sama licencja wadliwego oprogramowania).
Dla przykładu podaję na co MSW wydało ostatnio pieniądze państwowe, czyli nasze i jakie ma plany:
- prowadzenie bufetu w siedzibie ministerstwa (dania mięsne, rybne i wegetariańskie, kawa i napoje energetyczne, słodycze, czekolady i cukierki, w tym dania na wynos, całoroczny :-))) ),- nowe logo i identyfikacja wizualna Policji (w celu podniesienia poziomu estetyki i ułatwienia identyfikacji Policji, oraz żeby udowodnić, że Policja jest otwarta na społeczeństwo >>> a propos mały quiz: czy ktoś nie wie gdzie znajduje się komenda w jego miejscowości i ma trudności z rozpoznaniem policjanta?),- piknik dotyczący bezpieczeństwa (z wyżywieniem-założę się, że będą kiełbaski z grilla),- cykliczne usługi restauracyjne na spotkaniach w ministerstwie (to po co ten bufet?),- zakup samochodów osobowych dla pracowników ministerstwa,- dostawa artykułów żywnościowych do ministerstwa (mój Boże ileż w tym MSW jedzą?) oraz- dostawa bonów podarunkowych dla pracowników ministerstwa= wartość każdego wymienionego wyżej przetargu powyżej 130 tysięcy euro (za wyjątkiem bufetu).
Rząd obiecywał na początku 2012 roku, a przypominam mamy marzec 2013, że dowód będziemy mogli wyrobić w dowolnym miejscu na terenie całego kraju, a nawet przez internet. Niestety również afery korupcyjne przy wdrażania nowej infrastruktury teleinformatycznej (poza wadliwością oprogramowania) skutecznie podkopały szansę na zmianę obowiązku meldunkowego. Dlaczego mnie to nie dziwi? Bo Minister Spraw Wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz ukończył Wydział Filozoficzno-Historyczny. Trudno wymagać od filozofa dobrej organizacji, znajomości finansów, nie wspominając już o informatyce.
Moim zdaniem powinien istnieć tylko i wyłącznie adres pobytu, bo jest to zgodne z rzeczywistością i ułatwia załatwianie wszelkich spraw w urzędach i innych instytucjach na terenie gminy, w której zamieszkujemy. Czyli zwykły dowód z nazwiskiem i numerem ewidencyjnym bez adresu. Po co tworzyć sztuczne meldunki, które utrudniają życie i powodują konflikty, jak np. pomoc socjalna (nie wiadomo kto ma udzielić pomocy osobie, która mieszka w jednym województwie, a zameldowana jest w innym). Poszłabym nawet dalej i usunęła dowody osobiste. Wystarczy paszport, w którym i tak są zawarte bardziej szczegółowe dane niż w dowodzie (np. linie papilarne).
Czym możemy się cieszyć teraz? Nie ma już kar za brak meldunku! :-)))

niedziela, 3 marca 2013

Media

Jak ważna jest wolność mediów wie każdy, kto żył w Polsce stalinowskiej (lub uczył się historii), gdzie rządziła nowomowa i totalne rozmijanie się stanu informacyjnego ze stanem faktycznym.
Nie można pozwolić na to, aby istniał jeden dziennik, jedna telewizja, jedno radio i jeden portal. Mam na myśli właściciela monopolistę. Bo coraz częściej mamy np. różne stacje telewizyjne i radiowe, a okazuje się, że nadawca jest ten sam. I nie dziwi wówczas identyczna ocena wydarzeń, a pomijanie treści istotnych lecz nie pasujących do modelu, który usiłuje się nam-Polakom wcisnąć.
Dlatego cieszy mnie rozwój mediów prawicowych (bez względu na to z jakiego powodu: sporu ideologicznego czy finansowego), czyli nagłego pączkowania w postaci tytułów: „Uważam Rze”, „W sieci” i „Do rzeczy”. Czy się utrzymają i czy będziemy je czytać to już inna sprawa.
Jako rasowy dziennikarz sądzę, że należy czytać, oglądać, słuchać wszystko, czyli i to co nas interesuje i jest zgodne z naszymi poglądami, i to co nas mierzi i jest zwyczajnym łgarstwem.